W meczu 12. kolejki okręgówki, Łyna doznała druzgocącej porażki na własnym boisku, tracąc15 bramek. Jest to wynik, którego na pewno nie pamiętają najstarsi miłośnicy futbolu w Sępopolu. Tymczasem fani z Barczewa nie pamiętają tak imponującego triumfu swojej drużyny.
Paweł Dobrzyński, prezes Łyny, był rozczarowany: „Ten wynik mówi sam za siebie. Nasz trener próbował eksperymentować ze składem, ale niestety nie poszło mu to najlepiej. Większość odpowiedzialności za ten wynik bierze na siebie, ale to nie zmienia faktu, że była to prawdopodobnie największa porażka w historii naszego klubu. To bardzo smutna sytuacja, ale nie zamierzamy podejmować pochopnych decyzji. Chcemy skończyć tę rundę i potem zastanowić się nad naszymi dalszymi krokami. Bez wątpienia konieczne będą pewne zmiany, na przykład w podejściu naszych zawodników do treningów i meczów.”
Z drugiej strony, trener Zbigniew Marczuk z Victoria Bartoszyce, choć nieco bardziej optymistyczny, również doświadczył rozczarowania, gdy jego drużyna straciła zwycięstwo w szóstej minucie doliczonego czasu gry. „To był remis, choć czuliśmy się jak przegrani” – takie jest zdanie bartoszyckiego trenera na temat rezultatu spotkania z Wilczkiem. „Mieliśmy przewagę, może nie ogromną, ale jednak była. Udało nam się zdobyć gola z rzutu karnego, poza tym stworzyliśmy kilka szans, z których przynajmniej jedna powinna skończyć się bramką. Niestety, od pewnego czasu mamy problem ze skutecznością,” – dodaje Marczuk.
Na koniec, trzecią z rzędu porażkę doznał zespół Naki, tym razem w Górowie Iławeckim. Mateusz Wierzbowski, trener Cresovii, cieszy się natomiast z kolejnych trzech punktów: „Olsztynianie przegrali, ale to bardzo mocna drużyna. Grają tam młodzi i dobrze przygotowani zawodnicy, jednak ostatecznie większe zaangażowanie i pełna ławka rezerwowych przeważyły na naszą korzyść.”