Kilka tygodni temu w szpitalu w Bartoszycach doszło do tragicznego zdarzenia. Kobieta przyjęta do szpitala w wyniku zatrucia lekami postanowiła ponowić próbę samobójczą i wyskoczyć z okna. Psychiatra, który nadzorował opiekę nad kobietą, może stanąć przed sądem. Czy słusznie? O tym zdecyduje śledztwo.

Dlaczego pacjentka nie była na oddziale psychiatrycznym?

Kobieta, która otruła się lekami, była w bardzo złym stanie. 51-latkę przewieziono najpierw na Oddział Intensywnej Terapii w Bartoszycach, a następnie na Oddział Kardiologii. Kobietę udało się uratować, ale stan zdrowia wciąż nie pozwalał na przekazanie pacjentki szpitalowi psychiatrycznemu. W związku z tym skorzystano z opcji konsultacji psychiatrycznych.

Lekarz psychiatra, który odwiedzał 51-latkę, uznał, że kobieta nie potrzebuje szczególnego nadzoru. Nie wydał dyspozycji dodatkowej ochrony, więc pacjentka po próbie samobójczej przebywała w szpitalu na tych samych zasadach, co inni pacjenci. Psychiatra nie zauważył sygnałów świadczących o tym, że kobieta ma zamiar ponowić próbę samobójczą.

Takie wypadki zdarzają się dość często

Zdesperowana kobieta mogła udawać przed lekarzem, że wszystko jest w porządku, byleby mieć okazję do ucieczki i ponowienia próby. Jej plan się powiódł. Bez problemu dostała się na najwyższe piętro i wyskoczyła. Natychmiast wezwano śmigłowiec LPR i przetransportowano kobietę do szpitala w Olsztynie. Na razie nie wiadomo nic o jej stanie zdrowia.

Policja skupia się na śledztwie w tej sprawie. Śledczy sprawdzą wszystkie okoliczności, by ocenić, czy tej sytuacji dało się zapobiec. Warto wspomnieć, że podobne sytuacje już miały miejsce niejednokrotnie. Przebywający w szpitalach psychiatrycznych ludzie nie zawsze są właściwie diagnozowani — psychiatrzy oceniają ich stan jako lepszy niż w rzeczywistości. W związku z tym nie zlecają pobytu na oddziale zamkniętym, co osoba chcąca popełnić samobójstwo natychmiast wykorzystuje.

Dyrekcja szpitala powiatowego w Bartoszycach oznajmiła, że to zdarzenie jest dla personelu ogromną tragedią, jednak nikt nie jest winien wypadkowi. Na ten moment trudno się z tym nie zgodzić. Decyzję podejmą jednak specjaliści.